Ubezpieczenie-filmowca_800x800-01

Ubezpieczenie filmowca

Ubezpieczenie-filmowca_800x800-01

Umowa to porozumienie konkretnych osób z ekipy filmowej z producentem, czasem też z koproducentem. Umowa to nasz paszport do bezpiecznego przejazdu przez kraj, do którego się wybieramy o nazwie „film”. Niestety często ten wyjazd przypomina bardziej totalnie spontaniczny wypad z opcją „jakoś to będzie” niż przemyślaną wyprawę z planem A. B i C. Kto co lubi. Ja proponuję Wam wariant drugi. Opcja bezpieczna.

„Przezorny zawsze ubezpieczony”

Nieważne, w którym miejscu, zwykle po postanowieniach o przeniesieniu majątkowych praw autorskich i upoważnieniu do korzystania z autorskich praw osobistych, jednak sugeruję moim klientom umieszczenie w umowach postanowień o ubezpieczeniu.

OC czy NNW – czy jest ci potrzebne?

To zabawa prawników. Nie musimy tworzyć pięciu umów odrębnych (np. umowy o pracę, umowy zlecenia, umowy najmu, umowy o przeniesienie praw autorskich i umowy ubezpieczenia). Możemy je wszystkie pomieszać i korzystne dla mojego Klienta zapisy umieścić w jednej umowie o świadczenie usług.
A zatem, czym jest w praktyce umowa ubezpieczenia lub inaczej postanowienie o ubezpieczeniu w umowie.

Są dwa rodzaje, często niezrozumiałe i mylone. Mamy umowę OC – ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej (umowa, którą producent odpowiedzialny za bezpieczeństwo na planie filmowym zawiera z towarzystwem ubezpieczeniowym i ubezpiecza się od wypadków, które mogą powstać na planie z jego winy) oraz umowę NNW – gdzie producent zapewnia ubezpieczenie dla filmowca (członka ekipy filmowej), jednak to jest najczęściej umowa między filmowcem, a towarzystwem ubezpieczeniowym, z tym, że to producent płaci składkę i decyduje o sumie ubezpieczenia (zwykle nie są wysokie w stosunku do szkody i krzywdy, która może powstać).

OC korzystniejsze dla wszystkich

Oczywiście ubezpieczenie OC jest korzystniejsze. To podobna sytuacja jak z wypadkiem samochodowym. Ubezpieczenie OC ma zawsze relatywnie wysoką sumę gwarancyjną, która daje możliwość pokrycia całej szkody i wynagrodzenie krzywdy (np. bólu, cierpienia psychicznego związanego z utratą możliwości pracy na jakiś czas lub na stałe). Nie rozumiem cały czas, dlaczego producenci nie zawsze korzystają z tej formy zabezpieczenia siebie samych. W chwili, gdy zdarza się wypadek na planie, który ma poważne konsekwencje zdrowotne, producent nie musi martwić się, skąd weźmie środki na pokrycie kilkudziesięciu lub kilkusettysięcznego odszkodowania (a i z takim należy się liczyć). W przypadku braku ubezpieczenia to producent jest odpowiedzialny za zapłacenie poszkodowanemu odpowiednich kwot. A nie każdy producent to holding operujący gigantycznym kapitałem, a film, nad którym pracuje filmowiec to nie kolejny Titanic. Często przy małych produkcjach, producenci to niewielkie spółki.

„Nigdy nie mów nigdy”

I nie można twierdzić, jak niektórzy, że jeśli producent to Spółka z o.o. to odpowiedzialność spoczywa tylko na spółce, a gdy okazuje się, że w spółce nie ma wystarczających środków na pokrycie szkody to już nie ma problemu. Otóż nie. Problem pozostaje i zostaje z nim zarząd spółki (np. prezes), który generalnie odpowiada całym swoim majątkiem za zobowiązania spółki, jeśli okaże się, że spółka jest niewypłacalna.

Na bezrybiu i rak ryba – czyli NNW to minimum

NNW nigdy nie będzie tak korzystne dla kogokolwiek, jak OC, jednak warto mieć cokolwiek. Ubezpieczenie NNW zwykle zawiera tabelę – magiczną tabelę wypadków, a przede wszystkim skutków wypadków, za jakie zapłaci ubezpieczyciel. Zwykle niestety nie są one liczne, ale za najpoważniejsze poszkodowany otrzyma odszkodowanie czy nawet zadośćuczynienie. Przy czym przy ubezpieczeniu NNW, zawsze ważne jest określić sumę gwarancyjną, do jakiej odpowiada ubezpieczyciel. Jeśli jest to kwota np. 20 000 zł, wówczas, nawet gdy nasza szkoda (poważne złamanie nogi) będzie maksymalnym uszczerbkiem w tabeli, nie otrzymamy więcej jak procent, który jest tam zapisany. Czyli jeśli z tabeli wynika, że ubezpieczyciel za załamanie nogi zapłaci od 7% – 12% i wskazuje, ile będzie płacił za 1% (przykładowo 400 zł), łatwo policzyć, jak wysokie poszkodowany otrzyma kwoty. Średnio licząc ok. 4000 zł. Na co wystarczy ta suma? Każdy niech sam odpowie.

Reasumując. Ubezpieczenie nie jest nam do niczego potrzebne, dopóki coś się nie stanie. To oczywiście truizm, jednak w umowach producenckich z filmowcami, umowa to tabu, które należałoby zacząć eliminować, dla dobra wszystkich.

Negocjujmy istnienie OC. A jeśli to niemożliwe, upierajmy się przy NNW, przy czym wówczas bardzo dokładnie sprawdzajmy jakie są warunki w tabelach, za co ubezpieczyciel zapłaci i policzmy, ile. Samo bajkowe sformułowanie, że mamy NNW może być bardzo mylące.

„Umiesz liczyć, licz na siebie”

A jeśli już naprawdę nie ma innej możliwości, zawsze możesz mieć swoje własne ubezpieczenie NNW. Nie będzie rewelacyjne, ponieważ po pierwsze filmowiec zapłaci za nie sam, a po drugie będzie miało również ograniczoną sumę gwarancyjną i tabelę, wg której wypłacane będzie odszkodowanie, jednak przynajmniej da gwarancję, że cokolwiek poważnego się wydarzy, poszkodowany członek ekipy uzyska cokolwiek. 

Autor wpisu

Katarzyna Piotrowska-Mańko
Katarzyna Piotrowska-Mańko
Adwokat przy Izbie Adwokackiej w Łodzi oraz członek Okręgowej Rady Adwokackiej w Łodzi. Mediator Centrum Mediacji przy NRA i Adwokackiego Centrum Mediacji w Łodzi. Stały mediator przy Sądzie Okręgowym w Łodzi, Warszawie, Poznaniu i Gdańsku ze specjalizacją – ochrona własności intelektualnej. Mediator Sądu Polubownego przy Komisji Nadzoru Finansowego i Krajowej Izby Gospodarczej. Wykładowczyni na Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi, szkoleniowiec aplikantów adwokackich przy ORA w Łodzi. Redaktor naczelna Kroniki – pismo Izby Adwokackiej w Łodzi oraz Magazynu Mecenas. 
Scroll to Top